Typowe błędy i manipulacje w sprawie kontrreformacji w Polsce
Ujawnione nie tak dawno temu przekłamania znalezione w podręczniku do historii Polski dla szkół podstawowych, obowiązującego przez drugą połowę lat dziewięćdziesiątych to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Przedstawianie rewolucyjnego ruchu Marcina Lutra jako próby zreformowania rzekomo nienadążającego za światem Kościoła i w tym kontekście zmanipulowany opis dyskredytujący kontr-reformatorów to domena kolejnych książek – m.in. podręcznika Stanisława Szostakowskiego.
Przekłamania w podręcznikach szkolnych ujrzały światło dzienne
Książka zatytułowana „Historia 6. Polska w latach świetności i upadku (XIV – XVIII w.)” została wydana nakładem WSiP i dopuszczona do użytku szkolnego. Decyzję w tej sprawie podejmował resort edukacji jeszcze w końcówce 1991 roku, ale na masową skalę trafiła ona do szkół podstawowych w czasie zarządzania szkolnictwem przez postkomunistów.
Sam autor – prof. Stanisław Szostakowski – całą swoją karierę nauczycielską przebył w PRL i komunistom właśnie zawdzięcza możliwość publikowania książek i skryptów podręcznikowych. O jego wdzięczności dla totalitarnego ustroju świadczy m.in. artykuł z 1956 roku „Uwagi o jedności nauczania i wychowania na lekcjach historii”, opublikowany w czasopiśmie „Historia i Nauka o Konstytucji”. Publikował później dalej po linii kolejnych kierownictw PZPR, awansując także na kolejne stanowiska. Zmarł w 1994 roku, niedługo po skończeniu prac nad rzeczoną książką.

Zaglądając do wspomnianego podręcznika, nie sposób uciec od obrzydzenia. Już można by pominąć proste kłamstwo o zapoczątkowaniu przez wystąpienie Lutra ruchu przeciw duchowieństwu i Kościołowi. Kto czytał cokolwiek o jego możnych sponsorach i polityczno-ideowych książęcych „klientach”, ten nie potrzebuje ani słowa tłumaczeń. Zabawnie brzmi też wniosek (s. 94) o korzystnym wpływie polskiej reformacji na zakładanie szkół, drukarń i wydawnictw – tak jakby to nie Kościół przodował dotychczas w tych dziedzinach działalności. Problemów z tym podręcznikiem jest jednak więcej.
Najwięcej nakłamano w sprawie ks. Piotra Skargi
Ksiądz Piotr Skarga przedstawiony jest jako świetny kaznodzieja, zwalczający protestantów i arian. Do tego możemy przeczytać o pismach na temat dogmatyki katolickiej biskupa Stanisława Hozjusza i… na tym koniec. Nic o dziełach miłosierdzia, nic o pomocy najuboższym ze strony Kościoła (sam Skarga wiele na tym polu uczynił, co przypomina współcześnie Instytut Ks. Piotra Skargi), nic o wzmożonej ewangelizacji. Krótka wzmianka o Soborze w Trydencie jest do bólu sucha a oplata ją… informacja o „Indeksie ksiąg zakazanych”.
Jakby tego było mało, w ramce obok tekstu głównego możemy przeczytać o Galileuszu, potwierdzającym wnioski z badań Mikołaja Kopernika, a następnie o wyroku Trybunału Inkwizycyjnego, który dzieło „Dialog” uznał za zakazane oraz zmusił Galileusza do odwołania swoich poglądów. Oczywiście, autor ani słowem nie wspomina o późniejszym wycofaniu tych decyzji i uznaniu przez Kościół racji Kopernika. Nie pasowałoby to do narzuconej narracji, w którą zdają się wierzyć kolejne pokolenia dzieci.
Podsumowując, Szostakowski postanowił pojęcie jakim jest kontrreformacja właściwie przemilczeć, a w uzyskanej przestrzeni poszerzyć materiał dotyczący rozwoju reformacji. Wytknął przy tym Kościołowi rzekome błędy związane z zachowawczym i roztropnym działaniem jego instytucji. Poczynił liczne insynuacje i nawiązania pomiędzy kontrreformacją a działalnością Świętej Inkwizycji. Trudno byłoby stworzyć bardziej przebiegle zmanipulowaną książkę.
Przeczytaj także: Obrona Kościoła to nasz obowiązek